Loading...

„Myślę, więc jestem” – a może raczej „Myślę, więc cierpię”?

Mamy moc, by być twórcami zarówno nieba, jak i piekła w naszym życiu. 
Nie zapominajmy o niej, bo to my dzierżymy wodze własnego umysłu. To on ma służyć nam, a nie my jemu.

"Myślę więc cierpię"

Jak się masz gdy nie jesteś w stanie zapanować nad swoimi myślami?
Jak się masz, gdy uświadamiasz sobie, że myśli myślą się same?

Kartezjusz, stając przed lustrem filozofii, uznał, że oto odkrył najgłębszą prawdę: „Myślę, więc jestem”. Jednak, jak zauważył Eckhart Tolle, ten triumfalny okrzyk nie był wcale odkryciem, ale raczej krzykiem zagubienia – wyrazem najbardziej błędnego z przekonań, jakie człowiek może o sobie mieć. Czy rzeczywiście to właśnie myśli definiują nasze istnienie? A może są one tylko cieniem, który kładzie się na naszym prawdziwym ja?

Wyobraźmy sobie nasze myśli jak dzikie konie, pędzące przez bezkres naszego umysłu. Każdego dnia, jak podróżnicy bez celu, przemierzamy te stepy na grzbiecie naszych nieokiełznanych myśli – statystycznie od 60 do 80 tysięcy razy dziennie. Większość z nich to np. duchy, a raczej strachy i lęki przyszłości, ciągle powracające echa, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością tu i teraz. A tylko te nieliczne, które są świadome 
i intencjonalne, potrafią sprawiać, że się rozwijamy, że nadajemy naszemu życiu prawdziwy, spójny z nami kierunek.

W dzisiejszym świecie, gdzie bodźce bombardują nas niczym błyskawice podczas burzy, coraz trudniej o taką refleksję. Firmy, media, reklamy – wszyscy walczą o każdą sekundę naszej uwagi, a my, uginając się pod tym ciężarem, tracimy umiejętność zatrzymania się. Nasz umysł staje się polem bitwy, gdzie natrętne myśli – niczym zacięci wojownicy – odbierają nam spokój, zamieniając nasze życie w małe, prywatne piekło - kryzys.

Jednak jak na każdej bitwie, tak i tutaj mamy wybór. Możemy pozwolić, by te myśli rządziły nami, albo możemy je okiełznać. Kiedy uczymy się jak je zatrzymywać, jak jeźdźcy, którzy sprawczo łapią wodze, zyskujemy władzę nad naszym umysłem. Zamiast pędzić bez celu, zaczynamy kierować swoje myśli ku tym, które nas wspierają, budują nasz dobrostan, prowadzą w stronę spokoju. A stąd, do życia pełnego spełnienia, niemal niebiańskiego, już tylko krok - rozwój.

Tak więc mamy tę moc, by być zarówno twórcami nieba, jak i piekła w naszym życiu. Nie zapominajmy o niej, bo to my dzierżymy wodze własnego umysłu. To on ma służyć nam, a nie my jemu.

To naturalne, że w wirze codziennych obowiązków i nieustannego szumu informacyjnego dajemy się wpędzić w tę machinę niekończących się myśli. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, a świat, w którym żyjemy, nie ułatwia nam zatrzymania się ani refleksji. Jednak warto pamiętać, że w każdej chwili możemy się zatrzymać, rozejrzeć i zadać sobie jedno proste, ale fundamentalne pytanie: Czego ja tak naprawdę chcę? To pytanie jest jak kompas, który pomaga nam odnaleźć drogę pośród chaosu.
Zatrzymanie się, choćby na chwilę, to jak przebudzenie ze snu, w którym byliśmy uwięzieni przez nieustający potok myśli. Wiem z własnego doświadczenia, że ten moment zatrzymania się, rozejrzenia i świadomej refleksji ma ogromny sens. To wtedy zyskujemy dostęp do swojej intuicji, dzięki której nabieramy pewności, że to my możemy wybrać ścieżki, które prowadzą nas w kierunku spójnym z naszymi wartościami dając odWAGĘ do działania, na rzecz pięknego, spokojnego życia. 
Zachęcam Was do przebudzenia –  bardzo warto 🔆🦋
 

Ewa Ryczek - Certyfikowany Coach i Konsultant Kryzysowy

Jestem Certyfikowanym Coachem i Konsultantem Kryzysowym.  Specjalizuję się w komunikacji dla relacji.
Współpracuję z osobami, które stoją w obliczu trudnych życiowych decyzji, a lęk i niepewność o ich konsekwencje nie pozwalają im odWAŻNIE działać.
Pomagam im w budowaniu wewnętrznej siły i poczucia własnej wartości, by mogły pójść za rozwiązaniami, które będą najlepsze.

Bo życie warto przeżyć, a nie przeczekać.